Prof. Piotr Jaroszyński
  
                                 O ŁAD PRAWDY I DOBRA
                                W NIEPODLEGŁEJ POLSCE

 
Od momentu odzyskania formalnej niepodległości przez Polskę obserwujemy, jak przeróżne partie i stronnictwa – zwane prawicowymi – tworzą programy, które są mało czytelne, mało przekonujące i w efekcie nie pozwalają na odrobienie dystansu dzielącego Polaków od zwartych i skutecznych w utrzymywaniu władzy kontynuatorów doktryn socjalistycznych. Oczywiście, półwiekowy komunistyczny monopol na władzę, duszącą w zarodku wszelkie formy niepodległej myśli i organizowania się politycznego, pozostawił za sobą „spaloną ziemię”, na której niełatwo wyrosnąć może to, co szlachetne i prawe. Niemniej jednak, coraz większy dysonans cywilizacyjny dzielący milenijny naród polski od utrzymujących się przy władzy postkomunistów wraz z uwiarygadniającymi ich liberałami oraz tzw. postępowymi katolikami – zmusza do powtórnej refleksji nad podstawami, na których budowane jest państwo.
Jeżeli bowiem do innej cywilizacji należy naród, a do innej rządzący, to musi pogłębiać się proces wyalienowania narodu z własnego państwa. A przecież to właśnie naród organizuje się w państwo, aby tym skuteczniej zabezpieczyć swoje prawa. W momencie, gdy naród jest wyobcowany z własnego państwa – a świadczy o tym choćby frekwencja wyborcza czy referendalna (poniżej 50% uprawnionych do głosowania) – to istnieje przypuszczenie, że państwo nie traktuje narodu jako podmiotu polityki, że raczej stało się swoistym agresorem, który korzystając z nowoczesnych technik manipulacji, a nawet fałszerstw, tak bardzo zapanował nad świadomością społeczną, że nie ma potrzeby utrzymywania władzy przy pomocy siły fizycznej, i w związku z tym nie boi się demokracji, ponieważ posiada nad nią pełną kontrolę.
W ten sposób koło się zamyka, następuje swego rodzaju okupacja wewnętrzna, wcale nie łatwa do rozpoznania, a cóż dopiero mówić, o jej realnej zmianie. Ludzie światli i prawi, nawet jeśli to widzą, to odcięci od mediów małe mają pole komunikacji, w oczach natomiast przeciętnych obywateli, których świadomość urabia przez wiele godzin dziennie telewizja, wszelkie ostrzeżenia traktują z niedowierzaniem lub wręcz z niezrozumieniem. A przecież dopóki można, zło trzeba ujawniać, cierpliwie i rozumnie, nawet jeśli gros społeczeństwa ogarnięte jest tym, co Seneka nazwał insania publica, czyli „zbiorowym szaleństwem”.
Jednak nie programy partii czy stowarzyszeń leżą u podstaw ładu w państwie, taką bowiem jest konstytucja, zwana ustawą podstawową. Konstytucja jest najwyższym prawem stanowionym przez człowieka, do niej stosować się mają późniejsze, szczegółowe akty prawne wydawane przez odpowiednie organy. W konstytucji wyodrębnić można rozdziały poświęcone ustrojowi państwa, prawom i obowiązkom obywateli, typy najwyższych instytucji państwowych, zasady ich powoływania i działania. Jednak konstytucja sama z siebie nie wygeneruje podstaw cywilizacyjnych, na których się opiera, ona musi je skądś zapożyczyć. Konstytucja może mówić o prawach obywateli, ale to nie Konstytucja sprawia, że człowiek jest człowiekiem, a naród – narodem. Rozstrzygnięcie, kim jest człowiek, czym jest naród, po co państwo – nie leży w gestii konstytucji, czy jej autorów.
I właśnie dostrzegając jakiś przedziwny bałagan myślowy i rzeczowy w wielu konstytucjach, czy projektach konstytucji, warto zwrócić uwagę na podstawy cywilizacyjne, z którymi liczyć się musi zarówno konstytucja, jak i rozmaite programy polityczne, jeśli mają na oku autentyczną troskę o dobro człowieka i pomyślność społeczeństwa. Znamy bowiem z historii zbyt wiele systemów zwyrodniałych, które w imię konstytucji i prawa czyniły zło na skalę masową.
Prawo i konstytucja nie dlatego są dobre, że są ustanowione czy przegłosowane, ale dlatego, że ich cel jest dobry, a cel jest wówczas dobry, jeśli służy integralnemu rozwojowi każdego człowieka.
Niestety, od przynajmniej 200 lat na Zachodzie trwają eksperymenty zaprowadzania różnych ideologii (komunistyczna, nazistowska, liberalistyczna), dla których podmiotem nie jest człowiek jako człowiek, ale jakaś klasa społeczna, jakiś wybrany naród, czy ludzie bogaci. I te ideologie posiłkują się różnymi konstytucjami, zaprowadzają różne prawa, co z tego, jeśli ich celem nie jest dobro każdego człowieka. A wówczas państwa w ten sposób zorganizowane stają się de facto zinstytucjonalizowanym systemem czynienia zła. Warto więc mieć nieustannie przed oczyma podstawy, na których opierać się musi ludzkie państwo, aby żyjąc w państwie złym – widzieć zło i nie ulegać mu, a mając szansę na zbudowanie państwa ludzkiego – budować je na zdrowych podstawach.
Jakie to są podstawy? Są to podstawy jak najbardziej realne, a nie jakieś przypadkowe ideologiczne abstrakty. Podstawy te mają wymiar egzystencjalny, wpisane są w ludzki sposób bycia człowiekiem. Istnieje pięć takich egzystencjalnie doniosłych odniesień, z których wypływają podstawowe prawa i na których zbudowana jest edukacja i kultura personalistyczna.

1. Człowiek nie jest ani tylko częścią przyrody, ani tylko częścią społeczeństwa (mylny obraz człowieka: liberalizm i komunizm), lecz bytem w sobie, podmiotem obdarzonym godnością – OSOBĄ. Prawa człowieka. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, 1948. Z faktu bycia osobą wynikają podstawowe prawa człowieka, zwane w tradycji rzymskiej prawem naturalnym:
- prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zagrożenia: tzw. aborcja i eutanazja;
- prawo do przekazywania życia w rodzinie, zagrożenia: związki pozamałżeńskie, zapładnianie „in vitro”, inżynieria genetyczna, antykoncepcja;
- prawo do osobowego rozwoju w prawdzie, zagrożenia: ideologizacja kształcenia, manipulacja w mediach (socjotechnika).
2.Naturalnym środowiskiem narodzin, rozwoju i wychowania człowieka jest RODZINA. Karta Praw Rodziny:
- prawo do wychowania w rodzinie, zagrożenia: tzw. edukacja seksualna, pornografia, pełne zatrudnienie obojga rodziców;
- ekonomia prorodzinna: mieszkanie, własność prywatna, prawo do pracy godziwie płatnej, podatki prorodzinne, zagrożenia: planowy brak mieszkań, brak uwłaszczenia, bezrobocie, zaniżone zarobki, haracz zamiast podatku (dawniej była dziesięcina, teraz dziesięcina zostaje podatnikowi).
Optymalną niszą rozwoju osobowego jest kultura narodowa, którą dziedziczymy w OJCZYŹNIE. O prawa narodów (Papież w ONZ, 1995). Dobro wspólne:
- ochrona i umi
łowanie ziemi ojczystej, zagrożenia: wyprzedaż ziemi cudzoziemcom, przystąpienie do Unii Europejskiej na zasadach Traktatu z Maastricht, brak znajomości piękna ziemi polskiej;
- edukacja propolska (dzieje, tradycja, literatura, osiągnięcia, duma narodowa), zagrożenia: zredukowany program kształcenia humanistycznego w szkołach podstawowych i średnich, podręczniki pisane z perspektywy ruskich i innych obcych interesów, lekceważenie lub pogarda dla tradycji rodzimej i narodowej, brak retoryki, czyli pełnego opanowania polskiego języka (konsekwencją: wtórny analfabetyzm);
- kultura polska jako odgałęzienie kultury zachodniej (chrześcijańskiej), zagrożenia: wymazywanie podstawowego znaczenia chrześcijaństwa nie tylko jako religii, ale jako kultury dla ukonstytuowania się państwa, narodu i tożsamości polskiej;
- państwo – na straży praw człowieka, praw rodziny i prawa narodów, zagrożenia: kult pozytywizmu prawnego, w ramach którego akt ustanowienia (np. procedura demokratyczna) zastępuje rację prawa (dobro – cel). Ten pozytywizm prawny ma sankcjonować systemy liberalistyczne, które w imię wolności propagują wolność do zła (aborcja, eutanazja, pornografia, narkotyki)
4. Sprawcą i celem życia ludzkiego jest BÓG. Dekalog, Ewangelia, zagrożenia: prawo stanowione (państwowe) sankcjonuje łamanie podstawowych przykazań Dekalogu, ugrupowania sprawujące władzę ustawiają się ponad prawem i ponad moralnością (oderwanie polityki od moralności);
- prawo do publicznego wyznawania wiary, zagrożenia: spychanie ludzi wierzących do zakrystii, ośmieszanie i wyszydzanie chrześcijaństwa w wielu mediach prywatnych i publicznych;
- miejsce Kościoła w życiu publicznym (Konkordat), zagrożenia: minimalny udział Kościoła w mediach prywatnych na skalę ogólnopolską oraz w mediach publicznych, urzędowe wymagania neutralności religijnej dla osób piastujących stanowiska państwowe (ateizm państwowy), propozycje polityki podatkowej – antykościelnej.
Metoda organizowania i zrzeszania się ludzi jest ODDOLNA, a nie odgórna. Właściwym punktem wyjścia jest ludzka osoba, która szukając wsparcia odwołuje się najpierw do bliższych, a potem do dalszych osób lub organizacji. Czego nie może jednostka, to pomaga rodzina, czego nie może rodzina, to gmina, miasto, państwo, Kościół, w kolejności wstępującej. Solidaryzm społeczny. Zasada pomocniczości,
zagro
żenia: przy metodzie odgórnej państwo od razu zabiera się za człowieka i chce zastąpić (zabrać) mu rodzinę, gminę, miasto, ojczyznę (totalitaryzm).
Konstytucji nie można apoteozować, to nie jest Dekalog pochodzący od Boga, lecz dokument ustanawiany przez ludzi. Z dokumentu tego nic dobrego automatycznie nie wynika, ale równocześnie ważne jest, aby dokument ten nie sankcjonował czynienia zła i to w skali społecznej. Niestety, Konstytucja przegłosowana przez Zgromadzenie Narodowe 2 kwietnia 1997 r. nie gwarantując praw człowieka, praw rodziny, praw narodu i praw Kościoła, umożliwia czynienie zła. Dlatego nad tym dokumentem do porządku dziennego przejść nie można.